wtorek, 7 października 2014

Nie możesz pisać o odchudzaniu, kiedy jesteś gruba.


Zwiedzam. W księdze drogi i cnoty blogowej napisane jest : trzeba dużo stron otworzyć, żeby znaleźć swoją niszę. Otwierałam, teraz chcę zamknąć je na zawsze. Szczególnie te tematyczne, na portalach kobiecych, o tym jak schudnąć, jak rzeźbić, jak tracić i ujędrniać... najlepiej wszystko w tydzień! W zwiedzaniu swym posunęłam się dalej, mianowicie o blogi motywacyjne. I tak dzięki nim motywację mam np. do kupienia nowej jesiennej kolekcji Dadidasa, motywację mam do wydania prawie całej mojej pensji na dietę , i przede wszystkim mam motywację do bycia długowłosą , wysuszoną szesnastolatką.
Powiem więcej wybrałam się nawet do klubu fitness, aby na własnej skórze sprawdzić jak Nam idzie wspólne tracenie kalorii. Śmiesznym był fakt , iż ku mojemu zdziwieniu na zajęciach aerobowych nie było ani jednej grubszej kobitki. Teraz są dwie możliwości , albo wszystkie w mieście już jesteście szczupłe, albo nie przychodzicie. Czy może mi ktoś powiedzieć dlaczego? Potrzebuje głosu ludu, dlaczego Wy kobietki XL nie chodzicie na takie zajęcia?
Przeczytałam, prawie cały internet i tan na dobrą sprawę gdybym zabierała się za siebie z tą internetową wiedzą, to daleko bym nie zajechała. Internet rządzi, internet radzi , internet nigdy Cię nie zdradzi!
Patrząc na to wszystko, opanowując z lekka pozycję dystansu, stwierdzam, że wcale się nie dziwię przeciętnej kobiecie , ja też bym miała papkę zamiast mózgu. Bo ile się można żywić otrębami i sałatą? Nie widząc efektów? 
Zastanawiam się również jak to wszystko się ma, do przelicznika materialnego. Nie oszukujmy się , nie każda z Nas ma męża piłkarza. 
Wiesz że może się okazać  , że wcale nie zmieni się dużo Twoja sylwetka , ponieważ wykonujesz inny trening niż Twoje włókna mięśniowe by tego chciały? 
Poza tym, czas zadać sobie podstawowe pytanie, chce wyglądać fit? czy jak wysuszona rodzynka?
I jeszcze jedna dygresja i apel:

Droga Kobieto,
nie ważne ile masz lat i ile ważysz. Masz prawo pisać o czym chcesz, o odchudzaniu, diecie o magii i czarodziejstwie. I nikt, powtarzam nikt! nie ma prawa Ci powiedzieć, że nie możesz pisać o czymś bo jesteś za gruba.

Z pozdrowieniami dla autorki pewnego wpisu na pewnym blogu.

czwartek, 2 października 2014

Postanowiłam być szczęśliwa, od tego jestem piękniejsza!

Blogowanie, to nie jest taka prosta sprawa. Minuty spędzone na wymyśleniu tematu do nowego wpisu w ciągu dzisiejszego dnia - kilkanaście- a to proszę mi wierzyć, zdecydowanie wyczyn, biorąc pod uwagę stosunek ilości wypowiedzianego - proszę ściągnąć buty wchodząc na salę- oraz - zapraszam na swoją godzinkę. 
Z racji wykonywanego zawodu , mogłabym po przynudzać o kaloriach, ilościach posiłków, czy też odpowiednich strefach treningowych - chociaż nie, o strefach kiedyś napiszę- wydaje mi się jednak , że na "rynku" blogerskim jest dość SZpecjalistów znających się na każdej dziedzinie,  w tym na Fitnessie, więc co ja się tam będę wychylać. Posłucham póki co i popatrzę. 
Nie mniej jednak fakt jest taki, że kobiety są głodne, a co się z tym wiąże cholernie nieszczęśliwe. Najgorsze jest jednak to , że nie chcą się do tego przyznać. Nie chodzi mi tu o sferę gastronomiczną, nieszczęście dotyka całego pierwiastka kobiecego. Od jej psyche po jej fizis. Wstać z łóżka się nie chce, jeść nie można no bo przecież jest się ... (tu zazwyczaj pojawia się epitet garmażeryjny),  jest mega osłabiona, więc przynajmniej twarzo - książkę poczyta , a na FB akcje - TRZY MIESIĄCE DO SYLWESTRA! PODEJMIJ WYZWANIE!- no to przecież jak ja nie podejmę, to kto podejmie??
Przegląda zdjęcia motywujące, anorektycznych panienek, lub lasek naszpikowanych anabolikami. - Tak ! moje miłe Panie, te dziewczynki mają po 16-18 lat, i używają jak cukierków środków odwadniających!
Niezadowolenia i pretensji do świata punkt kulminacyjny pojawia się po półtora tygodnia do miesiąca czasu, kiedy zaczyna czuć ciało przy każdym ruchu. Poznaje takie zwroty jak - silna wola, samo zaparcie, systematyczność, zniechęcenie i marazm. Mówili , że będzie miło, że kilogramy spadną?! i co?  W lustrze pojawia się nadal ten sam garmażeryjny obiekt- dramat- a przecież nie powinien, bo od miesiąca niczym królicze dziecię, pożera tylko sałaty liści kilka. Frustracja, głód, ból, brak motywacji wspomaga nic innego jak ogólnie pojmowane nieszczęście, na płaszczyźnie od prywatnej do zawodowej.
Uprzykrzając życie sobie i innym postawa ekstrawertyka idzie w całkowite zapomnienie.
Naturalnie można by było tego uniknąć. Wystarczyło by codziennie, przed rozpoczęciem diety zacząć- to całkowicie indywidualne jak- celebrować własne ciało, akceptować je. Polubić siebie jako człowieka bo to jest najważniejsze. Dzięki temu utrata kilogramów będzie jedynie miłym dodatkiem do cudownego życia.
Przypomina mi się scena z Bridget Jones :

Pytanie: 
Czy lubisz siebie jako człowieka?
Dlaczego?

poniedziałek, 29 września 2014

Być popularnym, co zrobić żeby ludzie uważali mnie za bożyszcze blogosfery.

Zanim usiadłam do komputera, bardzo długo zastanawiałam się czy jest sens zgrzytania paznokciami w klawiaturę. Zrobiłam więc mały research - kto gdzie z kim i dlaczego. Blogi czytałam , kiedy byłam młoda i piękna. Te na które trafiłam teraz , ni jak się miały do tych z przed lat. Zastanawiające jest to , że obecnie blogi możemy porównać do prężnie rozwijającego się przemysłu pornograficznego. Mało treści , dużo zdjęć. Jeśli owa treść się już pojawi to woła o pomstę do nieba. Ale czego oczekiwać od narybku, który wychowuje się na brykach, a Pan Tadeusz kojarzy się prędzej z trunkiem niż z epopeją narodową. Nie mniej jednak, aby być blogerem z krwi i kości trzeba mieć poczytalność co za tym idzie komentarze. Tu z otwartą dłonią przychodzi Faceb. Grupy zrzeszające piszących ludzi, są fantastycznym rozwiązaniem o ile obecność w takowej nie będzie graniczyła z desperacją. 
"jeśli do 20:00 otrzymam komentarz, odwdzięczę się tym samym"
 Istnieje duża szansa , że wiedza ma nie ogarnęła tematyki związanej z poczytalnością . Jeśli ilość komentarzy pod wpisem miałaby określać moją osobę , to przynajmniej było by to dość zastanawiające. Mogłabym wówczas przypiąć sobie wirtualną odznakę i paradować z nią po sieci. Trochę mi głupio że nie przebieram się w łaszki i nie możecie oglądać zawartości mojej szafy, ani też nie pisze o miłości , jednorożcach i kolorowych słodkich cukierkach. Jeśli jednak jest to nurt dzięki któremu będę najpopularniejsza gwiazdką w sieci ,  to mogę to znieść i żyć z tym. 
 Jest to poświęcenie na które jestem gotowa :)

niedziela, 28 września 2014

Inaczej niż normalnie czyli z lekka o Marynie

Żyjemy w czasach, gdzie każdy, kto ma tylko ochotę może dzielić się swoimi myślami z ludzką bracią. Wszelkie achy, echy są obwieszczane całemu światu. Ponadto trudno się oprzeć wrażeniu, iż liczba publicystów jest zdecydowanie większa od zainteresowanych czytelników. Pełen wybór i kolorystyka, anonimowość przede wszystkim. Anonimowość nie tyle głównego zainteresowanego o ile jego czytelników. Hejterska rzesza czekająca gdzieś pomiędzy słowami aby nigdy nie zapomnieć potknięcia się niegdyś poczytnego pioniera nowego stylu. Bloger bo o nim mowa, jeszcze niedawno swoim hipsterskim sposobem wyrażania poglądów na życie, tworzący nowy nurt live & style jest obecnie niczym znoszony kapeć.
Obecnie prym wiodą vlogerzy, bo po co pisać, posługując się jakże cudownym językiem ojczystym, skoro można wyrzucać z siebie monosylabiczny bełkot i pokazać swoją facjatę światu  .
Jak okiem sięgnąć wszyscy gotują, pieką i jedzą. Odchudzają się, żyją fit stosując różnorakie diety. Informują , jaki kołnierz, sukienka, kożuszek, skarpetka. Innymi słowy do wyboru do koloru "opiniotwórczych" blogów, starających się zapewnić właścicielowi kilka złotych na waciki. 
Niestety już dawno minął czas kiedy mogłam zaliczać się do tych 10% internautów , którzy w wieku piętnastu lat deklarują posiadanie i pisanie bloga. Dojrzała i sędziwa niczym Szczecińska Brama Portowa "rozkwitłam" na tyle, aby móc identyfikować się z wywołanym wcześniej znoszonym kapciem.
Zachęcana od wielu lat czytaniem - kaszki dla mas- zbieraniem punktów lansu , postanowiłam! Ja również będę pisała o tyłku Maryny!  
Zamiarów nie mam żadnych, ale obiecać mogę, że na pewno paplać będę o tym co ślina mi na język przyniesie. Co może być dość zabawne ponieważ poglądy na życie weryfikują mi ludzie, których spotykam na swojej drodze. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt iż przekrój wiekowy spotkanych person waha się w przedziale od 20 do 75 lat, ale o tym kiedy indziej.
Pozdrawiam.

Ps. Wszystkie wspomniane we wpisie Maryny są kobietami fikcyjnymi, zbieżność osób i nazwisk przypadkowa.